Oczekiwanie na premiery filmowe jest zawsze bardzo miłą rozrywką, tym milszą, im cząściej można rozkoszować się oglądaniem trailerów i dyskutowanie o nich. Ostatnie dni uraczyły mnie dwoma obiecującymi zapowiedziami, dołożę do tego trzecią, już bardzo bliską spełnianie, tworząc tym samym obraz kolejnego sezonu z „modą na baśniowość”. Opowiadanie i re-opowiadanie baśni zawsze istniało, ale wysyp interesujących probukcji ostatnich lat – cóż, może tylko cieszyć każdego wielbiciela „baśniowości”. Zaliczam się do nich i ja, a szczególne zainteresowanie budzą we mnie – oprócz oczywiście samej treści i wizualizacji – schematy przetwarzania, czyli to, co stanowi o ciągłej żywotności danego tematu.
Zaczynając od najbliższej już premiery, Into the Woods – disneyowska wersja musicalu pod tym samym tytułem. Wersji musicalowej nie widziałam, i zastanawiam się, czy chcę nadrabiać, czy może lepiej dać się zaskoczyć filmowi. Zwiastun pokazuje zarówno plejadę gwiazd (od Meryl Streep ucharakteryzowanej na czarownicę bardziej fascynuje mnie Johnny Depp w roli Wilka – wygląda, jakby był stworzony do tej kreacji), ale przede wszystkim obiecuje wciągającą mieszankę wątków baśniowych, czyli to, co lubię najbardziej. Sądzę, że ciekawe może być zestawienie tego filmu z serialem Once Upon a Time (moją najulubieńszą wersją retellingów). Format oczywiście zupełnie odmienny, ale mimo wszystko porównanie może wypaść interesująco. W kinach już na Boże Narodzenie, doskonały prezent świateczny!

Dalej idą dwie produkcje zapowiedziane na przyszły rok. Kopciuszek będzie zapewne tradycyjną baśnią filmową, przeniesieniem znanej fabuły – istniałaby duża obawa sztampowości, gdyby nie reżyser, Kenneth Branagh. Po nim można się spodziewać absolutnie wszystkiego. Mam też niewielki problem z obsadą: Helena Bonham Carter jest w moim umyśle zbyt spleciona z postacią Bellatrix Lestrange oraz Królowej Kier – zatem gdy pojawiła się w zwiastunie jako wróżka chrzestna, miała usilne wrażenie, że zaraz wywinie jakiś numer. Zaś Lily James, tożsama dla mnie z lady Rose z Downton Abbey, wydaje mi się nieco zbyt infantylna do tytułowej roli. Niemniej bardzo chciałabym się mylić i wyczekuję seansu z niecierpliwością.
I wreszcie ostatnia zajawka, znajdująca się już na pograniczu baśniowości – nie tyczy się bowiem nie tyle ponownej wersji baśni sensu stricto, co fantastycznej opowieści dziecięcej. Mowa o stworzonej przez J. M. Barriego postaci Piotrusia Pana, która – wielokrotnie przenoszona na ekran – tym razem trafi do filmu o „początkach legendy”. Trailer produkcji, zatytułowanej po prostu Pan”, jest znakomicie skonstruowany. Sama idea budzi jednak pewne obawy. Dopisywanie rozmaitym postaciom i historiom początków jest bardzo popularne i może wypaśc bardzo rozmaicie. Tutaj – trudno przewidzieć. Zapowiedziana historia sama w sobie wciąga, ale nie sposób przecież na nią patrzeć w oderwaniu od książek. To znaczy, może być od nich oderwana, ale wtedy musi się bronić samodzielnie, jako naprawdę dopra historia, albo przynajmniej w kategorii guilty pleasure. Co będzie, zobaczymy.